MSPO, cz. 1: przestrzeń powietrzna na podglądzie
wrz 2024
Kilka dni temu swoje doroczne święto obchodziła 18. Dywizja Zmechanizowana w Siedlcach. Ta wielka jednostka wciąż jest w budowie i w nadchodzących latach będzie przyjmować wiele nowoczesnego sprzętu. I nie tylko ona – wielkie zakupy obejmują również inne jednostki i inne rodzaje sił zbrojnych. Jaka broń i sprzęt może się pojawić w naszym regionie do końca tej dekady? Adam Białczak rozglądał się za nowinkami na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach.
Nasz przegląd zbrojeniowych nowości rozpoczniemy od radiolokacji. To temat gorący i aktualny – od kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, już kilka razy mieliśmy do czynienia z obiektami, które wleciały na nasze terytorium. Powiedzmy sobie szczerze: żadnego kraju nie stać na to, żeby obstawić granicę radarami w sposób zapewniający całkowitą szczelność. Ale nowy sprzęt bardzo się przyda i tutaj firma PIT-Radwar zaprezentowała kilka bardzo wyczekiwanych, opracowywanych już od dłuższego czasu urządzeń.Daleki zasięg
Pierwszym z nich jest radar „Warta”. Przeznaczony dla jednostek radiotechnicznych, ma budować obraz sytuacji powietrznej nad Polską i w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Przesyłane z niego informacje mogą posłużyć np. do naprowadzania na cel własnych samolotów myśliwskich.
Choć dysponuje zasięgiem liczonym w setkach kilometrów, a jego antena ma naprawdę pokaźne rozmiary, to w przeciwieństwie do starszych jednostek tej klasy da się w miarę szybko przestawiać z miejsca na miejsce. Antena jest bowiem składana i mieści się na podwoziu doskonale znanego w polskim wojsku ciężarowego Jelcza. Na kilku następnych ciężarówkach przewożone są agregaty prądotwórcze oraz kabina operatorów, która może być oddalona od anteny nawet o dwa kilometry. Tym samym jest mniej narażona na zniszczenie wystrzelonym w radar pociskiem przeciwradiolokacyjnym. Aby takie zagrożenie zmniejszyć, pomyślano również o specjalnych wabikach emitujących podobne, choć fałszywe sygnały.
Cały zestaw ma w tym roku zakończyć badania kwalifikacyjne. Negocjacje w sprawie ilości i ceny mają ruszyć w styczniu przyszłego roku.
Celownik rakietowców
Drugim nowym radarem jest „Sajna”. On również mieści się na ciężarowym Jelczu, ale wygląda zupełnie inaczej. Stosunkowo niewielka antena wynoszona jest na dwadzieścia metrów w górę na składanym maszcie. Można więc schować duży pojazd w lesie albo między budynkami, a i tak ma się ogląd tego, co się dookoła dzieje w powietrzu.
„Sajna” ma od „Warty” mniejszy zasięg, ale większą dokładność. Ma służyć w bateriach systemu „Narew” i wskazywać cele zamówionym już w Wielkiej Brytanii rakietom CAMM-ER. Tu również zastosowano zaawansowane algorytmy komputerowej analizy sygnałów, zwiększające odporność stacji na zakłócenia. Wdrożono też nowoczesne materiały: aparatura nadawcza pracuje na elementach wykonanych z azotku galu, który pozwala wypromieniować większą moc z mniejszej anteny bez ryzyka przegrzania.
Widzieć nie będąc widzianym
Tuż obok stało urządzenie, które pojawiało się już wcześniej na kieleckich targach, ale wtedy było jeszcze w fazie ulepszeń. Teraz jest już po próbach (zarówno fabrycznych, jak i wojskowych) i jest prawie gotowe do produkcji. Zalicza się do kategorii radarów, ale działa na zupełnie innej zasadzie.
System pasywnej lokacji łączy w jedno dwa stosowane dotąd osobno systemy: PET i PCL. Jeden odbiera wszystkie sygnały, jakie wypromieniowują statki powietrzne: od radarów poprzez radiostacje, do radiowysokościomierza i systemu swój-obcy. Na tej podstawie wylicza ich położenie. Drugi jest jeszcze bardziej wyrafinowany. Korzysta bowiem z tego, że przestrzeń jest wypełniona promieniowaniem z licznych tzw. nadajników okazjonalnych: radia, telewizji, telefonii komórkowej. I używa tych sygnałów do lokalizacji obiektów latających. Za tymi „czarami” stoi nie tylko niewiarygodna czułość anten, ale przede wszystkim bardzo wyrafinowane algorytmy analizy sygnału. Dzięki temu coś, co dla radioamatora jest zwykłym szumem, tutaj daje całkiem dokładny obraz przestrzeni powietrznej.
Najlepsze efekty uzyskuje się rozstawiając kilka takich stacji w odległości kilkunastu-kilkudziesięciu kilometrów od siebie. Ponieważ w przeciwieństwie do tradycyjnych radarów system nie emituje żadnych własnych sygnałów, jest niesłychanie trudny do wykrycia i zniszczenia. Takie zestawy mają w drugiej połowie tej dekady wejść w skład baterii rakietowych systemów obrony powietrznej „Wisła” i „Narew”. Więcej o tym – w rozmowie z kierownikiem projektu:
W następnych odcinkach napiszemy m.in. o pracującej dla wojska sztucznej inteligencji, o nowoczesnej łączności, wozach pancernych oraz o indywidualnym wyposażeniu żołnierza.
0 komentarze